検索オプション 検索オプション

Zaburzenia w obiegu pieniężnym Królestwa Polskiego w latach 1854 - 1866


Pierwsze objawy braku drobnych (lata 1854-1859)

Przegląd sytuacji.

W poprzednich rozdziałach poznaliśmy bliżej czynniki walutowo - gospodarcze, które w decydującym stopniu przyczyniły się do ukształtowania naszego obiegu pieniężnego w drugiej połowie XIX w.

Czynniki te były tak poważne, tak głęboko sięgały w podstawy naszego życia gospodarczego, że można już a priori przewidzieć, iż skutki przez nie wywołane musiały być również bardzo ważkiej natury i wstrząsnąć bardzo mocno fundamentami równowagi gospodarczej. Poznaniu tych skutków i ich szczegółowemu opisowi poświęcić zamierzam niniejszy rozdział i następne.

Pierwszym silniejszym ciosem w nasz system pieniężny było załamanie się rubla kredytowego w 1854 r. Spowodowało ono, jak już zaznaczyłem, gwałtowną ucieczkę z obiegu pełnowartościowych monet podziałowych, co znów wywołało duży brak drobnych, początkowo tylko w powiatach nadgranicznych, lecz już bardzo szybko, bo w ciągu 1 - 2 miesięcy, brak ten rozszerzył się i na pozostałe terytorjum Królestwa i przybrał zrazu tak ostry charakter, że, wywołując po prostu panikę, tamował normalny bieg życia gospodarczego.

W pierwszym kwartale 1854 r. tylko z 9 powiatów nadeszły raporty o braku drobnych, w pozostałych 30 powiatach brak ten nie dał się jeszcze odczuć. Lecz już w drugim kwartale tegoż roku w 35 powiatach panował brak bilonu, a tylko w czterech nie dawał się on odczuwać.

Dochodziło do tego, że chłopi, przyjeżdżając na targi, wracali z nich bez zakupów, gdyż nie mogli otrzymać reszty z grubszych banknotów.

Handel, szczególnie detaliczny, pozbawiony drobnych na wydawanie reszty, zamierał, nie mogąc spełniać elementarnej swej funkcji - obsłużenia konsumenta. 

Pracodawcy, nie mając możności dokonywać normalnych wypłat, musieli wypłacać kilkunastu robotnikom zbiorowo, dając im razem grubszy banknot, co nie rozwiązywało jednak zagadnienia, gdyż ci nie mogli się nim podzielić, ani też go wydać.

Dla przykładu, przytoczę raport naczelnika, powiatu Lipnowskiego z kwietnia 1854 r. będący zresztą tylko jednym z długiego szeregu innych raportów, nadchodzących ze wszystkich zakątków Królestwa Polskiego z prośbą o pomoc: “Ponieważ coraz więcej uczuć się daje brak monety brzęczącej, tak dalece, że kontrybuenci, przybywający do kasy powiatowej z podatkami w biletach tylko bankowych je wnoszą, a przypadającej z nich zdawki nie jest w stanie kasa dopełnić, jak również i mieszkańcy, przybywający do miasta po zakupienie wiktuałów do życia potrzebnych, skoro nie mają brzęczącej monety, z niczem do domów wracają, bo, mając tylko same papiery bankowe, nic za takowe dostać nie mogą, gdyż sprzedający, nie mogąc dopełnić zdawki, zakupionych produktów nie dają, przez ten sposób utrudniony jest zupełnie handel, oraz stanowi to wielką niedogodność dla wszystkich”.

Raport naczelnika powiatu Radomskiego z tegoż czasu donosi znowu, że: “ludność z całej okolicy do robót około naprawy wałów nadwiślańskich w nizinie Gniewoszewsko - Kazimierskiej przebywająca, nie może odbierać regularnie swej należytości z powodu zupełnego braku monety zdawkowej”.

Inny raport stwierdza, że: “wszelkie wpływy do kasy gubernjalnej obecnie prawie wyłącznie w biletach po 100, 50 i 25 rb. następują, co uniemożliwia inkasowanie podatków”. 

Sytuacja, jak widzimy, stała się odrazu bardzo poważną, szczególnie jednak alarmujące raporty nadchodziły z okolic, któremi przeciągały wojska w związku z Krymską kampanją, a więc przedewszystkiem z gubernji Augustowskiej, gdyż masy żołnierzy, czyniąc zakupy po miasteczkach, płacili prawie wyłącznie banknotami. Obsłużenie ich ze strony miejscowych kupców wymagało przeto znacznych ilości drobnych. 

Pozatem, intendentura wojskowa, podnosząc pieniądze z kas gubernjalnych, zabierała z urzędu cały zapas bilonu tam się znajdujący, niezbędny jej dla uskutecznienia wypłat żołnierzom.

Pierwszy ten kryzys bilonowy został jednak stosunkowo szybko opanowany, gdyż w związku z poprawą kursu rubla kredytowego w 1856/57 r. (patrz str. 13/14) wróciły do obiegu wycofane przedtem monety podziałowe. 

Pod koniec 1856 r. zjawiły się w obiegu nawet grube srebrne monety.

Główna zatem przyczyna braku drobnych usunięta została i obieg stał się prawie normalnym. 

Jednakże nie na długo, bo już we wrześniu 1857 r., naskutek ponownego załamania się rosyjskiej waluty, sytuacja bardzo prędko stała się podobną do katastrofy 1854 r. z tą tylko różnicą, że forma jej była jeszcze ostrzejsza, a kryzys trwał już nie 2, a prawie 10 lat bez przerwy. 

Znowu ze wszystkich stron kraju napływają coraz bardziej alarmujące raporty naczelników powiatowych i gubernatorów cywilnych o groźnym stanie rzeczy.

Jeden z nich pisze do Dyrektora Komisji Przychodów i Skarbu: “Upraszać mam zaszczyt J. W-go Pana o rychłe przedsięwzięcie środków zaradczych temu złu, gdyż za wszelkie, mogące stąd wyniknąć nadużycia i straty odpowiedzialności przyjąć na siebie nie mogę”.

Nadto nadchodzi cały szereg raportów o treści zbliżonej do raportów z 1854 r. i 1855 r., donoszących, że: “w handlu jest wielka stagnacja, że pierwszych potrzeb życia zaspokoić przychodzi z trudnością”.

Inny komunikuje: “że urzędnikom przy wypłacie pensji za ubiegły miesiąc kasa gubernjalna dla braku drobnych końcowych wypłat uskutecznić nie była w możności i takowe im do wypłaty dotąd przypadają”.

Stopień rozgoryczenia ludności najlepiej przedstawia poniższy raport z powiatu Bialskiego: “Niedostatek tak wielki drobnej monety staje się dla wszystkich mieszkańców nader wielkim utrudnieniem, a co gorsza, wywołuje rozpaczliwe narzekania między pospólstwem, że zapracowanych w pocie czoła pieniędzy u nikogo bez straty nie można zmienić, ani też co kupić do pierwszych potrzeb życia koniecznych artykułów”.

Opierając się jednak ściśle na raportach naczelników powiatowych, możnaby było dojść do wniosku, że brak drobnych nie był wcale ogólnym, gdyż kilku z nich, a zwłaszcza naczelnicy powiatów Konińskiego, Łowickiego i Rawskiego w ciągu tego całego prawie okresu składali co kwartał jednakowo optymistyczne raporty, że: “obieg monet zdawkowych w ubiegłym kwartale był wystarczający”.

Według wszelkiego jednak prawdopodobieństwa, rzeczywistość bardzo znacznie odbiegała od tych uspakajających zapewnień, nie można sobie bowiem wyobrazić, aby kilka powiatów zdołało wyłamać się z pod praw, obowiązujących cały kraj i uniknąć przez to kryzysu, dolegającego wszystkim. 

Dziwne to napozór zjawisko wytłomaczyć można niewielkiem naogół zrozumieniem zjawisk gospodarczych u niższych urzędników, a więc i małą wartością ich djagnoz rzeczywistości. 

Dowodem tego może być naprzykład raport naczelnika powiatu Konińskiego z okresu najostrzejszego braku drobnych, bo z r. 1859. Pisze on: ”W powiecie tutejszym w ubiegłym kwartale wszelka moneta kursowała, po największej jednak części papierowa i żaden jej brak nie dał się spostrzec”.

Mam wrażenie, że taki brak orjentowania się w sytuacji, a nawet świadomości o celach, składanych wyższej władzy, raportów, mających jednak za wyłączne zadanie informować Komisję Przychodów i Skarbu o stanie kryzysu bilonowego, pozwala nie liczyć się zupełnie z raportami tych kilku naczelników powiatowych.

Nie mogą bowiem zasługiwać na zaufanie takie raporty, które w okresie braku drobnych i inflacji biletów kredytowych donoszą, że: “żaden brak pieniędzy papierowych nie dał się spostrzec”, o obiegu zaś drobnych nic nie wspominają. 

Można przeto śmiało stwierdzić, że w całym kraju sytuacja była poważna, najpoważniejsza jednak w okręgach przemysłowych, a więc: w powiatach Olkuskim, Łódzkim i Gostyńskim.

W powiatach tych w związku z koniecznością czynienia wypłat w ciągu jednego dnia większym ilościom robotników, położenie było szczególnie naprężone. W aktach naprzykład Komisji Przychodów i Skarbu znajdujemy cały szereg listów Banku Polskiego, domagających się dostarczenia mu większych ilości drobnych, gdyż, posiadając w swych kasach wyłącznie grubsze, banknoty, nie jest on w stanie wysyłać pieniędzy odpowiednich dla wypłat robotnikom do Dąbrowy dla prowadzonych przez się zakładów górniczych. 

Listy te jednak często musiały pozostawać bez skutku, gdyż Komisja Przychodów i Skarbu sama tych drobnych prawie nie posiadała. Pociągało to za sobą niekiedy bardzo przykre skutki dla tych zakładów przemysłowych, bo aż do unieruchomienia ich włącznie.

Naprzykład Wydział Górnictwa pod datą 8 listopada 1860 r. donosi, że: “włościanie, trudniący się dowozem materjałów, a głównie galmanów, do hut cynkowych, nie mogąc inaczej otrzymać należności, odręcznie uiszczać im się mającej, jak tylko w kilku jednym banknotem, nie chcą dowozów uskuteczniać, tak dalece, że przy hutach pod Będzinem, przy których mały jest zapas galmanów, produkcja cynku ograniczoną być musiała”. 

Fakt ten, najbardziej może jaskrawy, a zresztą i wszystkie poprzednio przytoczone, dowodzą, jak bardzo brak drobnych zaważył na życiu gospodarczym kraju, i jak silnym był hamulcem w jego normalnym rozwoju. 

Stanowisko władz państwowych.

Ciekawem jest poznanie stanowiska władz krajowych wobec rozgrywających się wypadków. Przedewszystkiem stwierdzić należy, że w pierwszych miesiącach braku drobnych władze naogół nie orjentowały się absolutnie w wytworzonej sytuacji. Uważając ją za czysto przejściową, nie poświęcały jej zbyt wiele uwagi.

Wszelkie zaś petycje ze strony organizacji kupieckich, domagające się przydzielenia im z kasy głównej Królestwa pewnej ilości bilonu dla umożliwienia normalnego prowadzenia przedsiębiorstw, odrzucano, motywując to tem, że: ”jest rzeczą osób prywatnych starać się własnemi środkami o pieniądze, jakich im potrzeba”.

Sytuacja jednak stała się zbyt poważną, aby można było przejść nad nią do porządku dziennego. Popyt na bilon, wzrastając wielokrotnie, przewyższył znacznie jego podaż, stale znów malejącą. Uczyniło to zeń niejako rodzaj bardzo poszukiwanego towaru, którego cena rosła ciągle w miarę coraz szerszego rozwierania się nożyc popytu i podaży.

Za zmianę rubla na drobne brano początkowo 3 kop., potem cena ta wzrosła do 5 kop., a nawet i po tej cenie trudno było osiągnąć drobnych za rubla. W tych warunkach detaliści zmuszeni byli wydawać tygodniowo do 120 rb. na zamianę banknotów na drobne, co, oczywiście, przyczyniało się do wzrostu drożyzny. 

W r. 1859 sytuacja tak się zaostrzyła, że, jak widzimy ze skargi obywatela ziemskiego, Stanisława Węglińskiego, do namiestnika z 9 lipca 1859 r., aby móc uczynić w swym majątku wypłatę robotnikom, musiał on: “płacić za zmianę rubla 15 groszy, a w okresie żniw i drugie tyle”.

Drobne pieniądze stały się więc przedmiotem handlu, bowiem, jako z jednej strony użyteczne, a z drugiej zaś rzadkie, posiadały niezbędne cechy towaru, nic też dziwnego, że stały się nim w istocie.

Stwierdza to naprzykład gubernator Lubelski, pisząc: “Spekulanci, ustanowiwszy nowy rodzaj zarobkowania, chwytają i wykupują drobną monetę, handlując nią jak każdym innym towarem”.

Ten moment zmusił władze rządowe do zajęcia się sprawą drobnych. Lecz, zamiast sięgnąć do źródła złego, - władze, jak to często bywa, ograniczyły się wyłącznie do walki z jego zewnętrznemi objawami, a więc w tym wypadku do prześladowania spekulantów, handlujących bilonem, oraz do wydania szeregu policyjnych zarządzeń, usiłujących wydobyć z ukrycia pochowany bilon.

Jak jeden, tak i drugi środek nie odniosły, rozumie się, żadnego skutku. Były bowiem tylko małowartościowemi paljatywami. Rząd miał właściwie do swej dyspozycji dwa środki, któremi mógłby skutecznie zwalczyć wytworzone zło.

Pierwszy najradykalniejszy, - polegałby na pozbawieniu rosyjskich rubli kredytowych cech prawnego środka płatniczego na ziemiach Królestwa przez co nasz zdrowy system pieniężny, oparty na srebrze, zostałby oddzielony od awanturniczych dziejów rosyjskiej waluty papierowej. 

Srebro, wyparte z obiegu przez gorszy pieniądz papierowy, wróciłoby doń z powrotem i Królestwo Kongresowe ze swym zrównoważonym budżetem, dodatnim bilansem handlowym i ostrożną polityką emisyjną Banku Polskiego stałoby się swego rodzaju oazą w morzu inflacji rosyjskiej. 

Na zastosowanie jednak tego środka, jako oddalającego ostateczne zjednoczenie Kongresówki z Rosją, władze centralne nigdyby nie zezwoliły, toteż projektu takiego nie spotykamy nawet w aktach.

Drugi środek polegałby na zastąpieniu monet podziałowych poukrywanych wśród ludności, lub wywiezionych zagranicę, których brak stanowił właśnie najostrzejszą przyczynę kryzysu, jakąkolwiek monetą zastępczą w formie biletów na małe kwoty, bądź skarbowych, bądź też Banku Polskiego. Jednocześnie należałoby również zwiększyć emisję bilonu srebrnego i miedzianego.

Jednakże i ten środek, aczkolwiek wysuwany zarówno przez osoby prywatne, jak i 

instytucje społeczne (np. Starsi Zgromadzenia Kupców m. Warszawy) a nawet i władze prowincjonalne, był stale odrzucany przez Komisję Przychodów i Skarbu.

W stosunku do biletów skarbowych na małe kwoty motywowano to obawą przed emisją pieniędzy papierowych przez skarb. Co zaś do Banku Polskiego, to ten, ze względu na swój statut nie mógł podjąć się emisji banknotów w odcinkach mniejszych od 1 rb. Nie pozwalał też na to według ówczesnych pojęć, wzgląd na prestige państwa, względnie banku. 

W rzeczywistości jednak decydującym był tu bezwątpienia moment zupełnie innej natury, nie gospodarczej, a czysto politycznej. Rząd rosyjski baczył pilnie, aby nie załamała się konsekwentnie przeprowadzona linja “objedinienja” Królestwa z Rosją. Emisja zaś specjalnych biletów zdawkowych dla Królestwa byłaby wyraźnem odchyleniem od tego kierunku.

Znając, oczywiście, to stanowisko rządu centralnego, Komisja Przychodów i Skarbu uznawała zasadniczo podobne projekty za nienadające się do dyskusji.

Co zaś do spotęgowania emisji bilonu, twierdzono, że należy bardzo przestrzegać, aby nie wtłoczyć do obiegu zbyt wielkich ilości monet zdawkowych, gdyż: “choć obecnie brak jest drobnych, - przy nastaniu normalnych czasów te masy bilonu, jako zbędne, zaczęłyby napływać do kas skarbowych i to w stanie przeważnie mocno wytartym, skarb zaś, zmuszony je wykupywać, poniósłby znaczne straty”. 

Rząd więc krajowy, nie doceniając nadal przeżywanego zjawiska, liczył, że jest ono tylko przejściowe, uważał przeto za zupełnie wystarczające przesyłać co pewien czas paręset rubli drobnemi do kas powiatowych.

Że środek ten nie mógł w najmniejszym nawet stopniu zaważyć na szali, dowodzą raporty poszczególnych naczelników powiatowych, stwierdzające, że przysłany im bilon wystarcza z ledwością na parę dni i że absolutnie nie łagodzi przeżywanego przez kraj braku drobnych.

Pozatem Komisja Przychodów i Skarbu nie mogła uprawiać w znaczniejszej mierze nawet tego rodzaju interwencji, gdyż, według wykazu Kasy Głównej Królestwa z listopada 1858 r., cały jej zapas drobnych wynosił 29,406 rubli, co, oczywiście, było mniej niż niedostateczne dla zaspokojenia potrzeb 39 kas powiatowych.

Zasilano też w miarę możności rozmaite instytucje społeczne niewielkiemi sumami. Naprzykład magistratowi warszawskiemu, na specjalne życzenie namiestnika, postanowiono codziennie, poczynając od 6 października 1858 r., wydawać po 300 rb. drobnych dla rozdziału między kupców spożywczych, piekarzy i rzeźników. Usiłowano ułatwić w ten sposób ludności zakup chociażby artykułów pierwszej potrzeby. 

Lecz już w miesiąc później przerwano tę akcję: 1° ze względu na stan Głównej Kasy państwowej, której zapas drobnych katastrofalnie się wyczerpywał i 2° ze względu na minimalny skutek praktyczny, jaki to zarządzenie odniosło.

Oprócz tego środka, którego skutek sprowadzał się właściwie do zera, rząd stosował i inne zabiegi, jeszcze mniej skuteczne, a mianowicie walkę policyjną ze spekulantami. 

Uważano bowiem, że: “niedostatek w kursie monety brzęczącej i drobnych biletów pochodzi jedynie z nadużycia spekulantów, szczególnie starozakonnych, którzy, wykupując drobne monety, potem je za opłatą znakomitego agio na grubsze bilety wymieniają, stąd walkę z brakiem drobnych sprowadzić należy do walki ze spekulantami”. 

Raport gubernatora cywilnego Lubelskiego z 14/7 1859 r. akta cit. vol. VII.

Zakazy handlowania drobnemi okazały się jednak bezskuteczne. Pomijając już wyżej przytoczone względy ekonomiczne, usprawiedliwiające w zupełności agio bilonu w stosunku do biletów kredytowych, musiały one zawieść dla przyczyn czysto prawnych. Prawo bowiem karne nie przewidywało tego rodzaju przestępstw, sądy więc zwalniały aresztowanych spekulantów, nie mogąc ich czynu podciągnąć pod żaden paragraf karny. 

Zalecono przeto władzom policyjnym walczyć ze spekulantami bez rozgłosu, aby nie tworzyć paniki, przeprowadzać ewentualne rewizje w sekrecie, pozorując innemi zupełnie powodami. Wrazie zaś znalezienia większych ilości drobnych, - nie konfiskować ich, lecz ograniczać się tylko do przymusowej ich wymiany na bilety kredytowe.

Zarządzono nadto, aby kasy powiatowe, przyjmując wpłaty od podatników, wyliczały szczegółowo na specjalnych wykazach przy nazwisku każdego płatnika oddzielnie rodzaj pieniędzy, jakiemi ten uskutecznił wpłatę. Kasjerzy zaś obowiązani byli przelewać zainkasowane wpływy do Kasy Głównej ściśle według tych raportów, to znaczy, w monetach, jakie otrzymali. 

W ten sposób chciano przeszkodzić kasjerom w spekulowaniu na własną rękę zainkasowanemi drobnemi. 

Rozumiemy jednak dokładnie, że i tego rodzaju zarządzenia nie mogły absolutnie odnieść pożądanego skutku. Według wykazu Kasy Gubernialnej Warszawskiej z 30 marca 1858 r. na przelane do Kasy Głównej 127.497,53 ½ rubli było bilonu tylko za 69 rb. 53 ½ kop. 

Przeciwnie rozporządzenie to zaostrzyło jeszcze bardziej sytuację, gdyż, pomijając już dodatkową, a bezcelową robotę, jaką poborcy podatkowi obciążeni zostali, stało się ono źródłem strat dla płatników.

Stwierdza to skarga zbiorowa włościan z dóbr Zyple w Marjampolskim powiecie, którzy, płacąc dotychczas podatki całą gminą, musieli je z powodu wyżej wzmiankowanego rozporządzenia i na żądanie poborcy wpłacać oddzielnemi sumami, aby ten mógł je wogóle umieścić w swym wykazie.

Wymagało to, oczywiście, znacznie większej ilości drobnych, niż przy poprzednim systemie, a ponieważ, jak żalili się włościanie: “mamy płacić po kilkanaście groszy, a nawet po 7 ½ kop. łożyć za zmianę jednej rublówki cesarskiej, procenta te, jeśliby obliczyć na rok, przeszło 300 rb. uczynią wydatku daremnego”.

Proszą więc Komisję Przychodów i Skarbu o uchylenie tego rozporządzenia.

Wbrew jednak zdrowemu rozsądkowi, rozporządzenie to pozostało nadal w mocy, prawdopodobnie tylko po to, aby ludność miała wrażenie, że rząd robi cośkolwiek dla poprawy sytuacji bilonowej. Zostało ono nawet kilkakrotnie odnawiane, stale jednak bez praktycznego skutku. 

Komisja Przychodów i Skarbu nie zatraciła jednak zupełnie poczucia krytycyzmu gospodarczego, gdyż odrzuciła cały szereg pomysłów i projektów, zwłaszcza gubernatora cywilnego Lubelskiego, który wierzył specjalnie w skuteczność policyjnych metod walki. 

Jeden z tych niefortunnych projektów brzmiał: “ponieważ drobne zgromadziły się u żydów i u chłopów, którzy stezauryzowali srebro, należy zarządzić, że żydzi mają wpłacać podatki w połowie, a chłopi w ⅓ w srebrze (monetach podziałowych). Tą drogą wydobytoby z ukrycia pochowane srebro i rząd odzyskałby możność regulowania obiegu pieniężnego”. 

Dyrektor Komisji Przychodów i Skarbu, który zdawał już sobie sprawę z istotnego stanu rzeczy i rzeczywistych przyczyn przeżywanego kryzysu bilonowego, projekt ten z miejsca odrzucił, wyjaśniając zupełnie słusznie, że: “póki przyczyny braku drobnych trwać będą, niepodobna go usunąć jakiemikolwiek rozporządzeniami administracyjnemi, przeciwnie, można go jeszcze zwiększyć, jeżeliby się poszło w obranych środkach za daleko”.

Następnie dowodził, że przyjęcie podobnego projektu jest wogóle niedopuszczalne ze względów zarówno prawnych, które nie uznają różnych rodzai opodatkowania w zależności od zawodu lub wyznania, jak też i względów gospodarczych, gdyż: 1°  powiększonoby w ten sposób zapotrzebowanie na srebro ze strony tych dwóch warstw ludności a, co za tem idzie, i agio na nie, a 2° zdyskredytowanoby bilety kredytowe, uznając oficjalnie różnicę między niemi, a srebrem.

W innym znowu projekcie, tenże gubernator Lubelski proponował wydobyć bilon przez pozbawienie go praw zwalniania od zobowiązań i wyznaczenia pewnego prekluzyjnego terminu, do którego byłby on wymienialny na nowy rodzaj bilonu.

Projekt ten jednak, jako zupełnie niedorzeczny, został również bez dyskusji odrzucony. Nie poprawiłby on bowiem w niczem sytuacji, gdyż nowowypuszczony bilon mógłby w równie niedostatecznym stopniu spełniać włożone nań zadania, co stary, a więc, dla tych samych powodów co stary, równie szybko stałby się przedmiotem spekulacji. W międzyczasie zaś, dopókiby nie dostarczono nowego bilonu, brak jego jeszczeby się nawet zaostrzył.

Rząd rosyjski, który miał i u siebie w Rosji podobną sytuację, dla tych samych zresztą, wyżej opisanych przyczyn, uczynił jednak jeden racjonalny krok dla złamania kryzysu w jego zarodku. Lecz ponieważ był to krok tylko połowiczny, przeto nie odniósł on żadnego skutku ani w Rosji, ani w Królestwie.

Mianowicie w 1860 r. rozkazem z 22 marca nakazano obniżyć dotychczasową próbę rosyjskiego bilonu srebrnego z 83 ½ do 72, zmniejszając jednocześnie zawartość srebra o 15%. W ten sposób usiłowano utrzymać w obiegu nowe jego emisje, czyniąc je podwartościowemi. Bilonu tego wybito w latach 1860 - 1867 na 37.000.000 rb.

Postępująca jednak wówczas stale deprecjacja rubla papierowego usunęła szybko i ten nowy bilon z rynku, pozostawiając sytuację nadal bez zmiany.

Co do stanowiska rządu krajowego, to, praktycznie biorąc, było ono zupełnie prawie bierne, gdyż, nie chcąc, a właściwie ze względu na kontrolę Petersburga nie mogąc, stosować jedynych możliwych środków zaradczych (odseparowania się od rubla rosyjskiego, lub emisji pomocniczych papierowych bonów zdawkowych) rząd zmuszony był przypatrywać się prawie zupełnie bezczynnie bieżącym zjawiskom, nie mogąc nic wskórać w nierównej walce policji z niewzruszonemi prawami gospodarczemi.

Okres prywatnych kartek bilonowych (lata 1859-1864)

Ogólna charakterystyka.

Królestwo nie było bynajmniej odosobnionym przykładem kryzysu bilonowego w rodzaju wyżej opisanego.

Jak podaje Irving Fisher, we Włoszech w 1901 r. nadmierna emisja pieniędzy papierowych wypchnęła za Alpy nietylko złoto, ale i drobniejsze monety srebrne, które przez to znikły prawie zupełnie z obiegu. 

Naskutek tego, przez pewien okres czasu, w kraju zabrakło w obiegu drobnych pieniędzy wartości niżej 5 lirów, co wywołało we Włoszech sytuację podobną do tej, jaką przedstawiliśmy w Królestwie po 1854 r. 

Aby zapobiec temu złu rząd włoski puścił w obieg bilety w odcinkach po 1 lirze na ogólną sumę 30.000.000 lirów. Do jakiego stopnia życie gospodarcze potrzebowało tych drobnych biletów, - dowodzi fakt, że panował na nie tak silny popyt, iż za ich otrzymanie płacono nawet pewne agio. 

Podobna sytuacja wytworzyła się też i na ziemiach Polskich w końcu XVIII w., gdy wobec zwyżki cen srebra na rynku światowym do 75 - 76 zł. za grzywnę, mennica warszawska zaczęła ponosić znaczne straty na biciu monet o stopie 80 zł. z grzywny czystego srebra i rząd był zmuszony podnieść w 1787 r. stopę z 80 do, 83 ½ zł. z grzywny srebra. 

Naskutek tego zarządzenia monety dawnego stempla, jako lepsze, - w myśl zasady Kopernika, znikły z obiegu, uciekając zagranicę. W kraju zaś zjawił się brak drobnych, dochodzący do tego, że za zmianę dukata płacono 8 - 15 gr.

Plage - Okres Stanisława Augusta w numizmatyce pol. str. 11.

Jednak po kilku latach bezskutecznej z nim walki - brakowi drobnych zapobieżono przez emisję w 1794 r. bonów papierowych po 5 i 10 gr., które zastąpiły pochowany bilon srebrny. 

Przykładów takich w znacznej ilości dostarczyła nam zresztą i ostatnia wojna światowa. Większość bowiem państw europejskich, jako dotkniętych inflacją, w ciągu krótkiego stosunkowo czasu została pozbawiona swego obiegu kruszcowego, a z nim i srebrnego bilonu. 

Nigdzie jednak nie powstało zagadnienie braku drobnych jako poważna kwestja monetarna. Wycofany bowiem z obiegu bilon srebrny zostawał natychmiast zastąpiony przez jakikolwiek jego surogat, bądź w formie bilonu żelaznego, jaki obiegał i u nas w kraju w czasach okupacji niemieckiej, bądź też nawet w formie prowizorycznych papierowych bonów zdawkowych w rodzaju wypuszczonych przez nasz skarb w 1924 r. bonów groszowych w zamian nieprzygotowanego jeszcze bilonu bronzowego i niklowego. 

Widzimy zatem, że w kraju samodzielnym politycznie i gospodarczo przewlekły kryzys bilonowy w rodzaju opisanego w poprzednim rozdziale jest zjawiskiem naogół niespotykanem, gdyż usunięcie go przez emisję bilonu zastępczego nie przedstawia naogół większych trudności. 

Inaczej jednak sprawa przedstawia się w kraju politycznie zależnym, jakim było Królestwo Kongresowe. Tu sprawa czysto gospodarcza i właściwie mówiąc błaha, przez ujęcie jej z punktu widzenia rosyjskiej racji stanu, pogmatwaną została w tak silnym stopniu, że najprostszy sposób jej rozwiązania - w drodze emisji zastępczego bilonu, - został zgóry przesądzony, jako nienadający się do dyskusji. W rezultacie kraj został pozbawiony drobnych pieniędzy - jednego z elementarnych składników obiegu pieniężnego. 

Jednakże normalnie rozwijająca się wymiana stanowi konieczność społeczną, i gospodarstwo narodowe zmuszone było samo wytworzyć sobie surogat brakującego bilonu.

Tym surogatem stały się bony pieniężne na drobne kwoty, emitowane przez poszczególne osoby prywatne i instytucje społeczne. Właściwa ich historja rozpoczyna się dopiero od 1859 r., jednak już w 1855 r. fabrykant łódzki Moes zwrócił się do władz państwowych z prośbą o udzielenie mu pozwolenia na wydawanie swym robotnikom, tytułem wypłaty, zamiast niemożliwych do zdobycia drobnych, własnych kartek pieniężnych, które zobowiązuje się w mieniać na banknoty na każde żądanie.

Rada Administracyjna odmówiła jednak jego prośbie, powołując się na rozporządzenie z dn. 16 maja 1845 r., zakazujące pod groźbą kary pieniężnej, ewentualnie więzienia do 3 miesięcy, wypuszczania przez osoby prywatne jakichkolwiekbądź znaków, mających zastępować pieniądz obiegowy. 

W miarę zaostrzania się kryzysu podobne prośby i projekty zaczęły napływać coraz częściej z różnych okolic kraju i to zarówno od kupców, jak i od przemysłowców, Przyczem, - rzecz charakterystyczna, - że większość tych podań była zaopatrzona w bardzo przychylne adnotacje władz prowincjonalnych, które stykając się bliżej z życiem, lepiej może od władz centralnych zdawały sobie sprawę z jego najżywotniejszych potrzeb, popierały więc naogół usiłowania ludności, mające na celu samoobronę przed destrukcyjnem działaniem, braku drobnych. 

Pomimo to wszystkie te podania zostały zdecydowanie odrzucone. Życie jednak nie chciało i nie mogło ulec nakazom rządowym i - jako silniejsze - przeszło nad niemi do porządku dziennego, przystępując ponad zakazami władz do emisji, prywatnych bonów pieniężnych.

Od listopada 1859 r. do kancelarji namiestnika zaczęły napływać raporty ze wszystkich części kraju, donoszące o zjawieniu się w danej okolicy prywatnych kartek pieniężnych.

Pierwszy taki raport nadszedł z Augustowa 7 listopada 1859 r. Następnie, w coraz krótszych odstępach czasu, zaczęły napływać podobne raporty z Białej, Radomia, Lublina, Łodzi i innych. Proces ten postępował tak szybko naprzód, że już pod koniec 1861 r. cały kraj zalany był prywatnemi bonami w odcinkach od 5 gr. do 2 zł.

Nie pomogły konfiskaty ani represje Władz. Wywołane realnemi potrzebami, bony powyższe łamały zwycięsko wszelkie przeszkody, stawiane im ze strony rządu, aż wreszcie opanowały niepodzielnie obieg pieniężny, wyciskając nawet dotychczas kursujący bilon. 

Naczelnik powiatu Augustowskiego donosi pod datą 28 czerwca 1861 r.: “Kurs monet brzęczących w srebrze i bilonie zupełnie nie jest widzialny oprócz kartek prywatnych, któremi ludność posiłkuje się”. 

Proces ten opanowania obiegu pieniężnego przez prywatne kartki bilonowe nie był bynajmniej odosobnionym faktem wyłącznie w naszej historji monetarnej.

Jak podaje J. Fullarton w Irlandji na przełomie XVIII i XIX w. z powodu załamania się kursu funta, uciekły z obiegu monety kruszcowe, zarówno grube złote jak i drobniejsze ze srebra.

Ponieważ Bank Irlandzki nie emitował zasadniczo not wartości niższej od 1 funta, powstał w kraju duży brak drobnych. Rząd jednak, podobnie jak i w Królestwie, nie zastąpił pochowanych drobnych monet srebrnych jakimikolwiek surogatem, pozostawiając ludność własnym wysiłkom w walce jej z konsekwencjami tego stanu.

Sytuacja była zatem bardzo zbliżona do naszego kryzysu bilonowego, toteż i skutki okazały się identyczne. W krótkim czasie kraj cały formalnie zalany został potopem prywatnych not na srebro w odcinkach od 9 ½ d. do 9 sh. emitowanych zarówno przez drobnych karczmarzy i detalistów, jak też bankierów i większych kupców. 

Ciekawą jest rzeczą, że w Dublinie, gdzie emisja drobnych not była zakazana, życie gospodarcze obeszło powyższy zakaz w ten sposób, że do spełnienia roli surogatu brakujących drobnych, zamiast papierowych not, powołało małe kawałki srebra, fabrykowane również przez osoby prywatne i to w bardzo pokaźnych ilościach. Wartość rzeczywista tego oryginalnego bilonu nie przekraczała naogół 25% jego nominalnej wartości. Obieg ich zaś był o tyle trudniejszy do skontrolowania i ochrony od nadużyć, że emitenci pozostawali naogół w ukryciu, podczas gdy noty papierowe były przynajmniej zaopatrzone podpisem swych wydawców.

Widzimy więc, że w identycznych warunkach ujawniają się identyczne skutki, bez względu na to, czy się to odbywa u nas w kraju, czy też w Irlandji, gdyż potrzeby życia są wszędzie jednakie.

Wracając do naszych stosunków, zaznaczyć należy, że wypuszczaniem tych kartek zajmowali się przeważnie kupcy żydowscy, jako element najbardziej gospodarczo ruchliwy i umiejący szybko przystosować się do zmienionych warunków życiowych. I tak naprzykład w gubernji Płockiej, na 134 osoby, zajmujące się emisją bonów, było wszystkiego 3 chrześcjan, resztę zaś stanowili żydzi. Stąd też wiele z tych kartek miało podpis, lub nawet cały tekst hebrajski.

W innych natomiast okolicach kraju, obok kupców żydowskich, którzy wszędzie stanowili większość emitentów, zajmowały się emisją i inne warstwy ludności, a więc: ziemianie, jak Lutosławski w Łomżyńskim; domy rolnicze, jak Dom Zleceń Rolników Hrubieszowskich, który wypuścił bonów na przeszło 25.000 rb.; w Lublinie zaś obok innych emisją kartek pieniężnych zajmowało się Lubelskie Towarzystwo Dobroczynności, które, będąc największym emitentem kartek w kraju, wypuściło ich na blisko 220.000 rb.

W przeważającej jednak liczbie wypadków emisją zajmowali się drobni kupcy, wypuszczając bonów na nieznaczne naogół sumy, bo od 2 - 2.000 rb. 

Widzimy przeto, że i w tym wypadku, jak zrzesztą w wielu innych, konieczność gospodarcza zwyciężyła upór władz. Kartki te były gospodarczo uzasadnione, a nawet konieczne, musiały się więc zjawić, zwłaszcza wobec bezczynności władz. 

I rzeczywiście spowodowały one znaczną ulgę w stosunkach codziennych ludności. Naczelnik powiatu Zamojskiego pisze 23 września 1860 r.: ”Publiczność we wszystkich miastach, narażona na niemożność zakupu żywności, obmyśliła sobie ratunek kwitkami, kursującemi w miejsce gotowizny, a tym zaledwie środkiem cyrkulacja handlu drobnego stała się możliwą”.

Inny znów donosi: “Kartki te przyjmowane są przez publiczność za gotowiznę chętnie i z wiarą, gdyż okazały się bardzo dogodne i dają miejscowej publiczności możność zakupywania artykułów do życia potrzebnych”.

Sprawa ta jednak miała i odwrotną stronę medalu, a było nią prawdopodobieństwo wykupu tych kartek przez odpowiednich emitentów, które w znacznej ilości wypadków było bardziej niż problematyczne.

Wielu bowiem emitentów - według informacyj urzędowych - nie posiadało wcale majątku, wielu zaś posiadało wyłącznie nieznaczny majątek ruchomy wartości paruset rubli. Naczelnik powiatu Sandomierskiego tak ich charakteryzuje: “Powypuszczali te kartki po największej części starozakonni, każdy na rb. kilka tysięcy, mimo, że nie mają żadnej nieruchomej własności, a jedynie tylko małe kramiki, zaopatrzone w towar nie więcej nad 30 rb. wartości”.

Dla emitentów był to natomiast doskonały sposób zdobywania bezprocentowego kredytu na nieograniczony termin i to w wysokości kilkakrotnie przewyższającej ich właściwą zdolność kredytową. Nic przeto dziwnego, że z okazji tej skwapliwie skorzystali.

Pomijając już nawet ten moment ryzyka, oczywistem jest, że z powstałego chaosu skorzystało wielu ludzi niesumiennych, usiłujących dorobić się na krzywdzie ludzkiej.

Szczególnie poszkodowanymi byli chłopi, którym, jako analfabetom, jak zaznacza szereg raportów, wręczano na targach za ich artykuły 5-cio kopiejkowe kartki zamiast 15-to kopiejkowych, lub też w ogóle zamiast bonów dawano zwykłe bezwartościowe etykiety, tak, że chłopi wracali często z targu zarówno bez towaru, jak i bez pieniędzy. 

Byli też tacy, którzy emitowali kartki z dużą cyfrą 10 kop., napis zaś małemi literami i głosił tylko “pięc” kop. Puszczano je oczywiście w obieg po 10 kop., wykupowano zaś po 5 kop., ciągnąc z tego procederu znaczne zyski i to kosztem najbiedniejszych warstw ludności. 

Podobnie, zyskiem dla emitentów było niszczenie się kartek w obiegu, stąd też drukowano je na możliwie lichym papierze, aby jaknajwiększa ich ilość w ogóle już do wymiany nie wróciła. 

Naczelnik powiatu Bialskiego pisze o nich 8 sierpnia 1862 r.: “Papierki te, przejęte brudem i tłuszczem w krótkim czasie ulegają zatarciu, tak, że podpisu i cyfry, oznaczającej ilość monety, przeczytać nie można, i w ogóle łatwo ulegają zupełnemu zniszczeniu”.

Pomimo tych wszystkich ujemnych cech ludność odnosiła się do tych kartek z zupełnem zaufaniem, zmuszona zresztą do tego brakiem innych, lepszych środków obiegowych, opiewających na niewielkie sumy.

Stanowisko rządu.

Władze państwowe, postawione wobec dokonanego faktu, nie znajdując zresztą innego wyjścia z wytworzonej sytuacji, musiały wreszcie zejść z zajmowanego pierwotnie stanowiska i, skapitulowawszy przed silniejszemi od nich prawami ekonomicznemi, zezwoliły milcząco na obieg prywatnych znaków płatniczych. Dowodzi to tylko, że Dyrektor Głównej Komisji Przychodów i Skarbu zorjentował się w międzyczasie w sytuacji, uznał całą jej powagę i w rezultacie we wrześniu 1861 roku drogą ściśle poufną wydał następujący okólnik, skierowany do wszystkich gubernatorów cywilnych: “Obiegu znaków pieniężnych, drobną monetę zastępujących upoważnić wyraźnie nie można, gdyż byłoby to przyjmować za nie pośrednio odpowiedzialność na skarb. Przeszkadzać obiegowi, gdy nie można zaradzić jeszcze potrzebie, która znagliła do ich wydawania, nie byłoby także słusznem. Władze więc miejscowe postąpią najwłaściwiej, gdy pomienionym wyżej znakom ani urzędowego znaczenia nadawać, ani ich zakazywać będą. Wrazie zaś dostrzeżonych nadużyć, należy ścieśnić obieg pomienionych kartek, bez rozgłośnych jednakże rozporządzeń, mogących powiększyć trudności już i tak znaczne.

Nic innego w tym drażliwym dla kredytu publicznego przedmiocie przedsięwziąć niepodobna. Konieczność zrodziła owe kartki, a skoro władza niema sposobu pokonać tej konieczności, ograniczać się musi na samem, o ile można, zapobieganiu nadużyciom”.

Okólnik ten, ze względu na jego bardzo życiowe zasady i zdrową argumentację był najlepszem wyjściem z wytworzonej sytuacji i dowiódł, że rząd zrezygnował już ze swych poprzednich czysto policyjnych i zupełnie nieżyciowych zarządzeń.

Jednocześnie 21 września 1861 r. ogłoszono we wszystkich pismach poniższy komunikat, będący swego rodzaju kompromisem między poprzedniem, bezwzględnie opornem stanowiskiem rządu, a zupełnem przyznaniem się do kapitulacji: “Z raportów władz administracyjnych i policyjnych rząd powziął wiadomość, że w wielu miejscowościach, dla ułatwienia rozpłat, wydawane są przez właścicieli ziemskich i handlujących bilety, lub inne znaki rozmaitej wartości, których wypłata nie jest niczem zapewniona i które następnie, puszczone będąc w obieg, używane są na wypłatę należności klasy robotniczej, narażając ją na straty.

Z tego powodu Komisja Przychodów i Skarbu widzi się w konieczności podać do wiadomości powszechnej: 1° że wypuszczanie w obieg znaków metalowych, lub innych w kształcie i w zastępstwie monety, któreby z rąk do rąk, jako gotowizna, przechodziły, jest postanowieniem Rady Administracyjnej z 16 maja 1845 r. zakazane pod zagrożeniem kar tymże postanowieniem oznaczonych, i że władze mają sobie polecone czuwać nad ścisłam tego postanowienia wykonaniem. 2° że do przyjmowania kartek na małe kwoty pieniężne w kształcie rewersów wydawanych nikt znaglonym być nie może, lubo zaś dobrowolne przyjmowanie takich rewersów nie jest tamowane, każdy przyjmujący je zwracać winien uwagę na to, czyli znajdujące się na nich podpisy dają mu dostateczną rękojmię wypłatności wystawiającego i czyli są prawdziwe, w razie bowiem przeciwnym sam sobie przypisywać winien, jeżeli skutkiem przyjęcia takich kartek na stratę narażonym zostanie”.

W ten sposób Komisja Przychodów i Skarbu zajęła jedynie możliwe i racjonalne stanowisko. Widząc, że zakaz obiegu bonów nie odnosi żadnego skutku, uważając dalej - zupełnie zresztą słusznie, - że ewentualny nawet pomyślny wynik podobnego zakazu, wobec kompletnego braku drobnych, uniemożliwiłby handel detaliczny, rząd uważał za najodpowiedniejsze ograniczyć się do baczenia, by bony te nie upodobniały się do pieniędzy państwowych, by były przyjmowane zupełnie dobrowolnie, oraz by ludność, szczególnie chłopska nie była oszukiwana.

Rząd, wierny temu stanowisku, pociągnął naprzykład do odpowiedzialności sądowej pewnego obywatela ziemskiego za to, że puszczone przezeń w obieg kartki 15 kop. podobne były z wyglądu i barwy do jednorublowych banknotów Banku Polskiego. Wytoczono mu przeto sprawę, - nie za fakt emitowania kartek pieniężnych, - lecz wyłącznie za upodobnienie ich do pieniędzy państwowych. 

Usiłowano również wstrzymać dalszą emisję prywatnych bonów bilonowych. Zakaz ten jednak nie odniósł prawie żadnego skutku, gdyż, przy wolnym obrocie bonów, niemożliwem było skontrolować, które z nich pochodzą z nowej, a które ze starej emisji. 

Niektóre władze prowincjonalne usiłowały zabezpieczyć wymienialność kartek prywatnych na pieniądze państwowe w ten sposób, żeby udzielać pozwoleń na emisję bonów wyłącznie tym osobom, które w miejscowym magistracie złożyłyby odpowiednią kaucję, równą sumie bonów, mających być wypuszczonemi.

W podobny zresztą sposób rozwiązano sprawę na terenie Rosji, bo w gubernji Kijowskiej, gdzie, podobnie jak u nas i z tych samych przyczyn, zjawiły się prywatne bony zdawkowe, emitowane również w przeważającej ilości wypadków przez osoby zupełnie ciemnego pochodzenia. 

Ustanowiono więc, że emitować kartki mogą: 

1) Koncesjonarjusze monopolu spirytusowego,
2) Główni zarządzający robotami przy budowie kolei żelaznej,
3 ) Znani kupcy miejscowi.

Osoby te, chcąc otrzymać od gubernatora pozwolenie na emisję kartek, winne były podać ściśle określoną sumę zamierzonej emisji, przyczem wartość poszczególnych kartek nie mogła przekraczać kwoty 30 kop. Jako zabezpieczenie emisji mieli oni złożyć w miejscowym magistracie pieniężną kaucję odpowiedniej wysokości. Bony winny były być redagowane wyłącznie w języku rosyjskim, oraz opatrzone numerem kolejnym i podpisem emitenta, poświadczonym pieczęcią i podpisem burmistrza.

Kaucja miała być zwracana stopniowo, w miarę wycofywania przez emitenta odpowiedniej ilości kartek i niszczenia ich w obecności władz. Zastrzeżono też, że bilety te w żadnym wypadku nie mogą mieć kursu przymusowego. 

W ten sposób w gubernji Kijowskiej ujęto obieg prywatnych bonów bilonowych w ścisłe kary reglamentacji. Czy jednakże system ten okazał się skuteczny i czy nie był obchodzony przez ludzi złej wiary, - nie mogłem, niestety, zbadać, wobec braku w archiwach warszawskich jakichkolwiekbądź aktów, dotyczących Rosji. 

Natomiast Komisja Przychodów i Skarbu była zdecydowanie przeciwną rozciągnięciu tego rozporządzenia na Królestwo Kongresowe, gdyż, zgodnie ze swem stanowiskiem uważała, że, zezwalając komukolwiek na emisję bonów, rząd brałby tem samem na siebie odpowiedzialność za ich wykup. Odpowiedzialności zaś tej, wobec utrudnionej nad wyraz kontroli poszczególnych emitentów, oraz łatwości podrabiania prymitywnych naogół bonów, rząd nie chciał przyjmować na siebie w najmniejszym nawet stopniu.

W ten sposób obieg bonów prywatnych nie podlegał właściwie żadnej, kontroli, rząd w tej sprawie nie ingerował, uważając, że z chwilą gdy brak drobnych zostanie usunięty, kartki te same znikną z obiegu, gdyż nie będą już gospodarczo uzasadnione. 

Moralną sankcję swego stanowiska czerpał rząd z tej okoliczności, że do władz nie napływały wcale skargi od osób prywatnych na to, że zostały one poszkodowane przez obieg kartek bilonowych. 

Było to jednak swego rodzaju faryzeuszostwem ze strony rządu, gdyż zdawał on sobie prawdopodobnie sprawę, że brak skarg tłomaczyć należy - nie brakiem nadużyć, których jednak było multum, ale wyłącznie niewielką stosunkowo sumą strat, jakie ponosiły poszczególne osoby, wobec czego nie opłacało im się wytaczać swych skarg przed sądy.

Nie wszyscy jednakże gubernatorowie cywilni podporządkowali się bez zastrzeżeń temu stanowisku Komisji Przychodów i Skarbu. Korzystając z dosyć szerokiej swobody działania, jakiej udzielały im pod tym względem władze warszawskie, niektórzy z nich poczynili jednakże pewne kroki celem możliwego uregulowania wytworzonej sytuacji.

A więc gubernator cywilny Lubelski dn. 19 maja 1862 r. nakazał bezwzględne wycofanie wszystkich prywatnych kartek, zezwalając na dalszy obieg wyłącznie bonów, emitowanych przez czterech największych emitentów jego gubernji, jako dających przez swe aktywa dostateczną gwarancję solidności i pewność, że wypuszczone przez nich kartki zostaną w przyszłości honorowane. 

Były to: 

1) Towarzystwo Dobroczynności w Lublinie z emisją 218.750 rb. zabezpieczoną w 75% listami zastawnemi Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego i w 25% gotówką;
2) Dom Zleceń Rolników Hrubieszowskich z emisją 25.000 rb., zabezpieczoną całym majątkiem jego członków - właścicieli ziemskich;
3) Dom Zleceń Rolników Nadwiślańskich z emisją 24.000 rb. z podobnem zabezpieczeniem;
4) Siedleckie Towarzystwo Dobroczynności z emisją 9.294 rb. zabezpieczoną całym jego majątkiem. 

Podobnie i Magistrat miasta Radomia udzielił wyłącznego prawa emitowania kartek zdawkowych dwom, specjalnie w tym celu utworzonym, kompanjom: 

1) składającej się z kupców chrześcijańskich i
2) składającej się z kupców starozakonnych.

Każda z nich otrzymała zezwolenie na emisję 4.500 rb. kartkami, przyczem za wypuszczone bony wszyscy członkowie danej kompanji byli solidarnie odpowiedzialni. 

Posunięcia te cywilnego gubernatora Lubelskiego i Magistratu Radomia uregulowały do pewnego stopnia obieg prywatnych bonów zdawkowych w ich okręgach. W pozostałej jednak części kraju panowała nadal niczem praktycznie nieograniczona swoboda emisji, tem samem i kompletny chaos w stosunkach pieniężnych.


Próby opanowania sytuacji w 1864 r

Przeciągający się jednak stan bezładu i anarchji walutowej zmusił miarodajne czynniki do szukania wyjścia z wytworzonej sytuacji. 

Pierwszą taką próbą ruszenia z martwego punktu była konferencja, zwołana 12 grudnia 1863 r. pod przewodnictwem generała Giecewicza dla zbadania projektu magistratu miasta Warszawy, złożonego Radzie Administracyjnej 30 listopada 1863 r.

Miasto zwróciło się mianowicie do rządu z prośbą o udzielenie mu zezwolenia na emisję własnych drobnych asygnat pieniężnych do sumy 160.000 rubli z odpowiednim zabezpieczeniem. Bony te byłyby pokryte w 30% funduszem, wyznaczonym magistratowi na budowę filtrów, a wynoszącym 56 tysięcy rb., w pozostałej zaś części (70%) miały być zabezpieczone nieruchomościami miasta i jego dochodami.

Przewidziano też, że asygnaty te byłyby przyjmowane przez kasy miejskie na zapłacenie podatków komunalnych i państwowych bez ograniczenia sumy. Amortyzowane zaś miały być w ciągu 10 lat, drogą wstawiania odpowiednich sum do budżetu miasta. 

Po dłuższych debatach i szczegółowej analizie projektu, wyżej wzmiankowana komisja stanęła na stanowisku, że udzielenie podobnego zezwolenia w najlepszym wypadku będzie miało skutek miejscowy, w niczem zaś nie ulży położeniu reszty kraju. Rozszerzenie zaś tego systemu na inne miasta byłoby niepożądane, gdyż przeczyłoby zasadzie jedności pieniężnej kraju.

Wobec powyższego, postanowiono prośbę magistratu warszawskiego odrzucić. Stwierdzono natomiast potrzebę opracowania projektu, któryby zalecał środki, mogące uregulować obieg pieniężny w całym kraju, uznano bowiem, że stan dotychczasowej anarchji bilonowej nie może nadal istnieć bez wyraźnej szkody dla całego Królestwa. 

Nareszcie, po dziewięciu latach trwania kryzysu bilonowego, zupełna dezorganizacja obiegu pieniężnego przez prywatne kartki zdawkowe zmusiła rząd do poważniejszego zastanowienia się nad środkami ratunkowemi i do zaniechania dotychczasowej roli biernego widza. 

Rada Administracyjna zwróciła się więc do Dyrektora Przychodów i Skarbu, Bagniewskiego, z prośbą o złożenie jej wyczerpującego memorjału w sprawie braku drobnych i obiegu prywatnych bonów bilonowych, oraz szczegółowego projektu naprawy sytuacji, któryby mógł stanowić podstawę dyskusji na specjalnej konferencji, poświęconej zbadaniu powyższych zagadnień.

Projekt taki, bardzo źródłowo opracowany, został złożony dn. 16 lutego 1864 r. Wyszedł on ze słusznego założenia, że pierwszym warunkiem opanowania bezładu kartkowego w kraju jest znaczne powiększenie obiegu legalnych drobnych pieniędzy. Dla osiągnięcia powyższego celu proponuje on następujące środki: należy przedewszystkiem wyjednać u rządu rosyjskiego nowe zezwolenie na dalsze bicie bilonu srebrnego po 10 i 5 gr. pod stemplem i datą 1840 r. Ponieważ jednak trudno jest zgóry określić niezbędną jego ilość, pożądanem byłoby, aby rząd centralny pozostawił tę sprawę do uznania namiestnika.

Dla uniknięcia jednak ewentualnej możliwości przesycenia rynku bilonem, miałby on być puszczany w obieg z zastosowaniem następujących zastrzeżeń: 

1. Kasom państwowym nie wolno uskuteczniać wypłat bilonem ani w części, ani też w całości.
2. Ma on być puszczany w obieg wyłącznie drogą wymiany grubszych banknotów na bilon zgłaszającym się po to osobom prywatnym.
3. W stosunku do kas państwowych, bilon ma mieć nieograniczoną moc zwalniania od zobowiązań.
4. W stosunku do osób prywatnych jego moc zwalniania od zobowiązań ma być ograniczona do 99 kop.

Powyższe cztery punkty dowodzą, jak dalece popularną była wówczas obawa przed inflacją. Pod jej wpływem usiłowano stworzyć automatyczny aparat ochronny działający możliwie dokładnie, któryby jaknajstaranniej zabezpieczył rynek pieniężny przed wszelką możliwością inflacji bilonowej. 

Z jednej strony - uniemożliwiono wtłoczenie do obiegu zbyt wielkiej ilości drobnych w stosunku do potrzeb rynku drogą zakazu kasom państwowym uskuteczniania niemi wypłat. Z drugiej zaś strony - możność płacenia bilonem podatków w nieograniczonej wysokości miała być klapą bezpieczeństwa, odprowadzającą natychmiast do kas skarbowych wszelki wytworzony nadmiar drobnych. 

Powyższy mechanizm obmyślany jest do tego stopnia elastycznie, że w żadnym wypadku nie dopuściłby do poważniejszego nadmiaru, ani też braku drobnych. Żałowaćby tylko należało, że nasza ustawa monetarna z 1924 r. nie zawierała podobnych przepisów dla emisji bilonu, gdyż wówczas załamanie się złotego w 1925 r. nie byłoby niezawodnie ani tak gwałtowne, ani też tak głębokie.

Wzmożona w ten sposób emisja bilonu zdawkowego zagwarantowałaby dostateczną ilość tylko 10-cio i 5-cio groszówek, co nie rozwiązałoby jednak zagadnienia, gdyż należałoby jeszcze wypełnić lukę, utworzoną przez odpływ z rynku pieniężnego monet podziałowych srebrnych po 50, 25 i 20 kop. Nie można ich było zastąpić nową emisją, gdyż, jako nadwartościowe z powodu niskiego kursu rubla, nawet po obniżeniu ich zawartości srebra w 1860 r. o 15 %, uciekłyby natychmiast zagranicę. 

Bagniewski przewiduje zatem wypuszczenie na ich miejsce 50-cio kopiejkowych biletów skarbowych, któreby odrazu zmniejszyły popyt na drobne do połowy. Podobnie jak przy bilonie srebrnym, oznaczenie ich dopuszczalnej ilości miało być pozostawione do decyzji namiestnika. 

Dla uniknięcia jednak ewentualnego nadmiaru emisja ich podlegać miała tym samym ograniczeniom, co bicie bilonu srebrnego z tą tylko różnicą, że ich moc zwalniania od zobowiązań między osobami prywatnemi byłaby ograniczona nie do 99 kop., jak przy bilonie, - a do 3 rb. 

Bagniewski w przewidywaniu, że powyższe asygnaty wejdą do kanałów obiegowych w znaczniejszej ilości, posunął obawę o przesycenie rynku znakami pieniężnemi tak daleko, że uważał za niezbędne, aby banknoty Banku Polskiego i bilety kredytowe, otrzymywane przez kasy skarbowe przy puszczaniu w obieg tych asygnat 5-cio kopiejkowych składane były do Banku Polskiego, - nie na rachunek bieżący skarbu, lecz do depozytu, bez prawa puszczania ich w obieg przez Bank Polski. W ten sposób wysokość obiegu pieniężnego pozostawałaby niezmienną. Podnoszonoby te banknoty z depozytu w miarę wycofywania z obiegu odpowiedniej ilości biletów 50-cio kopiejkowych. Cały zaś proces, dla ściślejszego jego przestrzegania, miałby podlegać kontroli Komisji Umorzenia Długu Krajowego. 

I ten fragment projektu Bagniewskiego znajduje się pod silnym wpływem obawy przed inflacją. W danym jednak wypadku obawy przed zjawieniem się na rynku nadmiaru pieniędzy były o tyle przesadzone, że już samo zastosowanie projektowanych ograniczeń przy puszczaniu asygnat 50-cio kopiejkowych w obieg zabezpieczyłoby rynek przed ich nadmiarem. 

Przytem wystarczyłoby w zupełności złożyć otrzymane banknoty do Banku Polskiego na rachunek bieżący. Nawet ewentualne puszczenie ich przez Bank w obieg nie spowodowałoby skutków inflacyjnych, gdyż, pomijając już, że Bank Polski zużyłby je na cele gospodarcze, czyli, że zwiększonemu obiegowi odpowiadałaby zwiększona ilość towarów na rynku, przeznaczonych do wymiany, i równowaga cen byłaby tem samem zachowana, to przecież asygnaty 50-cio kopiejkowe miały wypełnić lukę, powstałą po ucieczce srebra, którego rolę prowizorycznie spełniały bony prywatne, obliczane na circa 2.000.000 rb. Po usunięciu jednak braku drobnych za pomocą emisji projektowanych asygnat, bony powyższe znikłyby z pewnością z obiegu, tak, że w rezultacie nie byłoby zwiększenia ilości pieniędzy na rynku wogóle, tylko zamiana nielegalnych pieniędzy obiegowych na legalne. 

Na posiedzeniu z dnia 1 marca 1864 r. Rada Administracyjna przyjęła powyższy projekt z tą jednak zmianą, że, - w celu podkreślenia tymczasowości tych emisji, - winny one być ściśle skontyngensowane, a mianowicie - bilon srebrny do 1.000.000 rb., bilety zaś skarbowe po 50 kop. - do 3.000.000 rubli.

Pozostało jedynie uzyskać zgodę rządu rosyjskiego, aby projekt powyższy móc wcielić w życie, uregulować nareszcie wypaczony od lat 10 obieg pieniężny, i zapobiegając brakowi drobnych oczyścić obieg z prywatnych kwitków zdawkowych.

Na otrzymanie tej zgody liczono z taką pewnością, że uważano za możliwe, jeszcze przed jej otrzymaniem, poczynić pewne kroki w celu rozpoczęcia akcji wycofywania prywatnych bonów jeszcze w bieżącym roku.

W tym celu 16 marca 1864 r. zamieszczono we wszystkich pismach następujące obwieszczenie: “W odwołaniu do osnowy ogłoszenia z 21 września 1861 r. przypomina się, że wypuszczanie znaków, monetę w obiegu zastępować mających, jest niedozwolonem pod zagrożeniem kar w powołanem postanowieniu Rady Administracyjnej oznaczonych, a zarazem podaje się do wiadomości, że, gdy wkrótce wprowadzone będą w wykonanie środki potrzebie monety zdawkowej zapobiegnąć mające, wydane zostają już teraz rozporządzenia władzom wykonawczym: 

1. aby się przekonały o ilości już wypuszczonych znaków przez osoby prywatne, spółki i Towarzystwa Dobroczynne, a to przez przejrzenie ksiąg, rachunków, lub rejestrów do wypuszczania takich znaków odnoszących się; przez podsumowanie tychże rejestrów i ich podpisanie. Termin do rozpoczęcia tej czynności oznacza się za 15 dni od daty niniejszego ogłoszenia;
2. aby od wypuszczających takowe znaki ściągnęli deklarację na piśmie, iż przygotowywać się będą do stopniowego ich w wykupywania za gotowiznę, albo bilety;
3. i aby przedsięwzięły odpowiednie środki, iżby wypuszczający takowe znaki, lub ktobądź nie ważył się wypuszczać w obieg nowych tego rodzaju znaków. 

Jak skoro więc obmyślone przez Rząd środki zapobiegnięcia treraźniejszemu niedostatkowi monety wejdą w wykonanie, oznaczone zostaną jednocześnie i do wiadomości powszechnej podane odpowiednie termina do stanowczego wycofania z obiegu tych znaków, jakie z pomiędzy dotąd wypuszczonych znajdą się jeszcze w obiegu”.

Pewność otrzymania aprobaty Petersburga na zaprojektowane środki usunięcia braku drobnych była tak wielka, że Dyrektor Komisji Przychodów i Skarbu, Bagniewski zakupił nawet srebro dla mennicy, z którego miano wybijać monety po 10 i 5 gr. 

Zwrócił się też do namiestnika, hr. Berga, z prośbą o udzielenie mu zezewolenia na przetopienie tego srebra, zrobienie odpowiedniego aljażu i wybicie krążków, które po otrzymaniu oficjalnego zezwolenia na bicie bilonu, zostałyby ostemplowane. W ten bowiem sposób przyśpieszonoby termin wypuszczenia bilonu na rynek o minimum trzy tygodnie. 

Nie mogąc sam zdecydować tej sprawy, namiestnik zadepeszował do Petersburga dn. 16 kwietnia, a już nazajutrz otrzymał telegraficzną odpowiedź, aby wstrzymał się z biciem bilonu do nadejścia pozwolenia na jego emisję. 

Była to zapowiedź niezbyt przychylnego stosunku władz rosyjskich do projektu Rady Administracyjnej. Otóż w istocie w odpowiedzi z Petersburga nadesłanej dn. 6 maja 1864 r. odmówiono przedewszystkiem Komisji Przychodów i Skarbu prawa emisji 50-cio kopiejkowych biletów kasowych.

Co zaś było charakterystycznem dla stosunku rządu rosyjskiego do władz Królestwa, powyższą odmowę uzasadniono nie motywem gospodarczym, jak naprzykład obawą przed skutkami inflacyjnemi podobnej emisji, lub niewiarą w jej skuteczność, a wyłącznie i jedynie względami czysto politycznemi. Podniesiono mianowicie, że bilety powyższe konkurowałyby z biletami Cesarstwa i, wsiąkając w coraz znaczniejszych ilościach do obiegu, stałyby się powoli niezbędnemi, tak, że wreszcie trudnoby było je kiedykolwiekbądź wycofać, jak również odmawiać ich dalszej emisji. W rezultacie w Królestwie obiegałyby pieniądze różne od rosyjskich, co, przy “nierazdielnosti” Królestwa z Imperjum jest niedopuszczalne.

I ten właśnie, jeden motyw ”nierazdielnosti” zadecydował o odmowie, skazując kraj na jeszcze parę lat nieuporządkowanych stosunków walutowych. 

Co do emisji bilonu, to zezwolono wprawdzie na nią, lecz tylko do sumy 500.000 rb. Zaznaczono natomiast, że jeszcze w 1864 r. skarb Cesarstwa wyśle do Królestwa miedzianej monety na 300.000 rb. W przyszłości zaś będzie mógł wysyłać tyle miedzianego bilonu, ile tylko Komisja Przychodów i Skarbu zażąda.

Oczywistem jest jednak, że, jeżeli przy obiegu kartek prywatnych, obliczanym na circa 2.000.000 rb., w kraju panował nadal brak drobnych, to emisja 800.000 rb. bilonu srebrnego i miedzianego nie zdoła ani wyprzeć prywatnych kartek z rynku pieniężnego, ani tem bardziej zapobiec brakowi drobnych. 

Prawdopodobnie również i biurokraci rosyjscy zdawali sobie z tego dokładnie sprawę, lecz cóż znaczą najelementarniejsze potrzeby kraju wobec rosyjskiej racji stanu? 

Oprócz powyższego odpowiedź carska zawierała jeszcze naganę za komunikat Komisji Przychodów i Skarbu z 16 marca 1864 r., zawierający ustęp, że po obmyśleniu środków zaspokojenia braku drobnych, wyznaczony zostanie termin wycofania biletów prywatnych. 

W tej sprawie zaznaczono, że, ponieważ propozycje Rady Administracyjnej co do środków zaradczych nie były jeszcze przez rząd centralny zatwierdzone, Komisja Przychodów i Skarbu nie powinna była wydawać podobnego komunikatu. Tembardziej, że nie przesądzona została jeszcze absolutnie kwestja, czy rząd centralny uzna, że takie środki będą wogóle potrzebne, gdyż bilety prywatne, jako przeciwne obowiązującemu prawu, winnyby być już oddawna wycofane. 

W każdym razie jednak polecono władzom krajowym przedewszystkiem zbadać możliwość osiągnięcia zabezpieczenia wykupu asygnat prywatnych - drogą ściągnięcia od emitentów odpowiednich kaucji, następnie zaś przystąpić możliwie szybko do wycofania ich z obiegu. 

Nagana powyższa, utrzymana w dosyć ostrym tonie, dowodzi również czysto formalnego rozumowania władz rosyjskich nieliczącego się z potrzebami kraju. 

Nie należy jednak zapominać, że działo się to po powstaniu 1863 r., to jest w czasie, kiedy rząd rosyjski przy każdej sposobności starał się dać odczuć władzom miejscowym, że są w zupełności zależne od Rosji. 

Wszakże mechanizm administracyjny, puszczony w ruch rozporządzeniem z dn. 16 marca zaczął działać w 15 dni po jego ogłoszeniu, pomimo że środki przygotowawcze, w postaci odpowiednio dużych rezerw bilonowych, nie były jeszcze absolutnie zgromadzone. Komisja Przychodów i Skarbu nie rozporządzała nawet przyznaną jej sumą 800.000 rb., gdyż zarówno bicie 500 tysięcy rb. bilonu srebrnego w mennicy warszawskiej, jak i transport 300 tysięcy rb. miedzi z Rosji mogły postawić do dyspozycji Kasy Głównej Królestwa znaczniejsze sumy bilonu dopiero w końcu 1864 r., a więc w najlepszym wypadku najwcześniej za jakie pół roku.

Pomimo to, jak zaznaczyłem, przystąpiono do natychmiastowego wycofywania prywatnych kartek zdawkowych. Chociaż nacisk władz administracyjnych wywierany na poszczególnych emitentów nie był zbyt silny, nie wyznaczono bowiem jeszcze ostatecznego terminu wykupu ich bonów, jednakże, - ze względu na niedostateczny nadal w najwyższym stopniu zapas legalnych pieniędzy bilonowych w obiegu, nawet ta słaba akcja władz prowincjonalnych wywołała bardzo silne zamieszanie, szczególnie w niektórych okolicach kraju.

I tak, naczelnik powiatu Stopnickiego donosi dn. 18 lipca 1864 r.: ”Powodowany rozkazem Komisji Przychodów i Skarbu w całym powiecie wycofać poleciłem wypuszczone w obieg przez różne osoby handlujące kartki, zastępujące monetę zdawkową. Po dokonaniu tego, tak dalece czuć się daje brak monety zdawkowej, że handel drobniejszy ustaje, mieszkańcy tłumami przychodzą do władz, żądając pomocy, gdyż najpotrzebniejszych artykułów żywności kupić nie mogą, nie mając drobnej monety”.

Podobny raport nadesłał naczelnik powiatu Sieradzkiego jeszcze 30 kwietnia 1864 r.: “Naskutek wycofania z obiegu prywatnych marek dotąd drobną monetę zdawkową zastępujących, w tutejszym powiecie okazał się zupełny brak monety zdawkowej tak dalece, że nawet niezbędnych potrzeb do życia nabyć nie można”.

W powiecie Olkuskim, będącym ośrodkiem przemysłu górniczego, brak bilonu był tak ostry, że, pomimo nawet nacisku władz, nie pozwolił wogóle, choćby na częściowe wycofanie prywatnych bonów. Naczelnik tego powiatu pisze dnia 18 lipca 1864 r.: “Obieg monety bilonowej jest tak niedostateczny, że kupcy i przemysłowcy, których powiat tutejszy szczególniejszą ma liczbę, nie mogą swych marek z kursu wycofać, dopóki rząd odpowiednich środków na zapełnienie tego braku nie przedsięweźmie, gdyż inaczej cały bieg interesów i fabryk stagnacji ulecby musiał”. Widzimy więc, do jakiego stopnia przedwczesna i niedostatecznie przygotowana akcja władz, nietylko nie usunęła zła, przeciw któremu walczyła, lecz swym wystąpieniem nie w porę pogmatwała jeszcze bardziej już przedtem rozstrojony obieg pieniężny kraju.


Wycofanie prywatnych bonów bilonowych w 1865 r

W międzyczasie, znaglone rozkazem z Petersburga, władze Królestwa Polskiego przystąpiły w przyśpieszonym tempie do opracowania projektu ostatecznego wycofania prywatnych bonów pieniężnych z obiegu. 

Po dłuższej dyskusji odpowiedni projekt został uchwalony na posiedzeniu Rady Administracyjnej z dnia 22 listopada 1864 r, i opierał się na następujących zasadach: Zostanie wyznaczony trzymiesięczny termin, po upływie którego dalszy obieg bonów prywatnych miałby być wzbroniony. Do tego czasu wszyscy emitenci powinni, na pierwsze żądanie, wykupywać przedstawiane im kartki. Kto zaś do powyższego terminu nie zażąda wymiany posiadanych przez się kartek na pieniądze państwowe, będzie mógł dochodzić swych praw wyłącznie na zwykłej drodze sądowej. 

Powyższy termin trzymiesięczny przymusowego wykupu będzie mógł być prolongowany o dalsze sześć miesięcy tylko tym emitentom, którzy będą w stanie odpowiedniemi książkami dokładnie wykazać ilość znajdujących się jeszcze w obiegu ich kartek i złożą kaucję do wysokości połowy tej sumy w gotowiźnie, papierach publicznych, rządowych, lub listach zastawnych Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego.

Początkowo proponowano również dopuszczalność hipotecznego zabezpieczenia, lecz, ponieważ hipoteka jest naogół trudna do natychmiastowego zrealizowania, a przy dalszych numerach i niezbyt pewna, punkt powyższy odrzucono.

Podniosły się nadto głosy, aby od emitentów domagać się złożenia, jako kaucji, pełnej sumy, obiegających jeszcze kartek. Emitenci jednak byliby wówczas zmuszeni, dla wymiany bonów, upłynnić ze swego majątku sumę równą podwójnej ilości obiegających jeszcze kartek, a mianowicie: 1° na kaucję i 2° na wymianę. Takiego zaś ciężaru wielu z nich, szczególnie ekonomicznie słabszych nie mogłoby wytrzymać. Wobec tego zgodzono się na kaucję, wynoszącą 50% obiegających jeszcze bonów.

Przeciwko osobom, emitującym nowe kartki, lub też puszczającym w obieg już raz wycofane, oraz tym, którzy nie zechcą wykupić przedstawionych im do wymiany kartek, wytoczone ma być dochodzenie sądowe na podstawie rozporządzenia Rady Administracyjnej z 16 maja 1845 r.

Podkreślono też, że emitenci obowiązani są wykupywać nawet fałszywe bony. Zdecydowano się na to z następujących względów: 

1° Należy przestrzegać, aby osoby niesumienne nie mogły uchylać się od zapłaty prawdziwych bonów pod pretekstem, że są one sfałszowane, co przy bardzo prymitywnem ich wykonaniu byłoby trudnem do sprawdzenia; 

2° Tracić winni nie posiadacze kartek, rekrutujący się przeważnie z biedniejszych klas narodu, lecz emitenci, którzy przez szereg lat, dzięki emisji swych znaków pieniężnych, korzystali z bezprocentowego kredytu, osiągając w ten sposób znaczne korzyści; 

3° Wobec prawa, wszystkie te kartki, zarówno prawdziwe, jak i podrabiane, zostały emitowane nielegalnie, prawo więc nie powinno czynić między niemi żadnej różnicy.

Ponieważ rozporządzenie z dn. 16 marca 1845 r. przewidywało stosunkowo zbyt łagodne kary za wymienione wyżej przekroczenia, a mianowicie - grzywnę pieniężną w wysokości tylko 5 rb, dopiero zaś przy recydywie - areszt od 8 do 3 miesięcy, - postanowiono, że kary te winny obowiązywać tylko w ciągu 3 miesięcy od daty wydania odpowiedniego rozporządzenia. Następnie zaś miałyby obowiązywać kary ostrzejsze, które według projektu Komisji Sprawiedliwości z dn. 26 kwietnia 1865 r. przedstawiały się w sposób następujący:

Za pierwsze przekroczenie danego rozporządzenia przewidziano karę osadzenia na wieży od 2 do 4 miesięcy.

Przy powtórzeniu się przestępstwa zwiększono w dwójnasób karę, ustanawiając w danym wypadku osadzenie na wieży od 4 do 8 miesięcy. Prócz tego emitent byłby zobowiązany do wynagrodzenia szkód i strat, wyrządzonych swym czynem. 

Powyższe kary stosować miano w wypadku emitowania nowych bonów, lub puszczania w obieg już wycofanych. Odmowa zaś posiadaczowi wymiany, przedstawianych przezeń bonów na gotowiznę, jako pozwalającą przypuszczać, że w chwili ich puszczenia w obieg emitent nie posiadał również funduszu na ich wykupienie, byłaby karaną jeszcze ostrzej, bo osadzeniem na wieży od 4 do 16 miesięcy.

Gdyby zaś komu dowiedziono, że wypuszczał bony pieniężne wyłącznie w celach osiągnięcia zysku, a następnie uchylał się od ich wykupu, - byłby sądzony jak za oszustwo.

Zdawano jednak sobie dokładnie sprawę, że same przepisy prawne, nawet najostrzejsze, nie zdołają wycofać z obiegu bonów prywatnych, zagnieżdżonych w nim już na dobre. Rozumiano, że w tym wypadku bez porównania ważniejszym czynnikiem będzie przygotowanie w kasach państwowych odpowiedniego zapasu bilonu, któryby na pierwsze żądanie mógł być puszczony w obieg. 

Świadomość ta była znakomicie ugruntowana na zasadzie smutnej praktyki dotychczasowej akcji wycofywania prywatnych bonów z rynku pieniężnego. 

Otóż, z powodu scharakteryzowanego w poprzednim rozdziale stanowiska rządu rosyjskiego w stosunku do projektowanej emisji 50-cio kopiejkowych biletów zdawkowych, ten zapas bilonu był bardzo niewystarczający. 

Rozporządzalny zapas bilonu srebrnego i miedzianego łącznie wynosił wszystkiego 300.000 rb. Według obliczeń urzędowych, opartych na cyfrach podanych przez poszczególnych emitentów obieg kartek prywatnych wynosił w tym czasie wprawdzie tylko 460,000 rb., nie ulega jednak wątpliwości, że cyfra powyższa była znacznie niższa od rzeczywistej, gdyż: 1° przy jej zestawieniu nie wszyscy emitenci zostali uwzględnieni i 2° ze względów zupełnie zresztą zrozumiałych cyfry podane przez poszczególne osoby odbiegały znacznie od prawdziwych. Rzeczywisty więc obieg prywatnych bonów zdawkowych należałoby przypuszczalnie przyjąć na minimum 2.000.000 rubli. 

Cyfra powyższa jest nawet raczej za niska niż za wysoka. Należy bowiem mieć na uwadze, że bony prywatne miały zastąpić znikłe z obiegu monety podziałowe, których obieg, - jak to w innem miejscu wykazano, - wynosił przeszło 10.000.000 rb. 

Kwestja wycofania bonów sprowadzała się przeto do zagadnienia znaczniejszego zwiększenia posiadanych przez rząd rezerw bilonowych. Z tego też stanowiska wyszła Rada Administracyjna, uzależniając przystąpienie do wycofania prywatnych kartek z obiegu od otrzymania zezwolenia na wybicie w 1865 r. dalszych 500.000 rb. w bilonie srebrnym z datą 1840 r., oraz od możności sprowadzenia z Rosji bilonu miedzianego na 300 tysięcy rubli. 

Odzywały się wprawdzie głosy, że i ten, powiększony nawet zapas bilonu nie wystarczy dla potrzeb kraju i utrudni przez to wycofanie kartek. Powodowana jednak naciskiem ze strony rządu centralnego. Rada Administracyjna postanowiła przystąpić do usunięcia z obiegu prywatnych bonów pieniężnych natychmiast po otrzymaniu z Petersburga przychylnej odpowiedzi co do emisji bilonu srebrnego i miedzianego.

Dnia 20 lutego 1865 r., nadeszło zezwolenie rządu centralnego na wybicie 500.000 rb. w bilonie srebrnym stempla i daty 1840 r. z zaznaczeniem jednak, że nowe upoważnienia na bicie tego bilonu w przyszłości bezwzględnie nie będą więcej udzielane. Przyrzeczono również przysłać w 1865 r. miedzianych monet zdawkowych na sumę 300.000 rb.

Rozporządzając w ten sposób rezerwą bilonową w sumie 1.600.000 rb., Rada Administracyjna wydała dn. 15 marca 1865 r. rozporządzenie w sprawie wycofania prywatnych bonów pieniężnych. Oparte ono zostało na przesłankach, ustalonych na posiedzeniu z 22 listopada 1864 r. przyczem, jako ostateczny termin wykupu kartek, ustalono dzień 1 stycznia 1866 r. 

Zezwolenie z dn. 6 maja 1864 r. na emisję 500.000 rb. w bilonie srebrnym i sprowadzenie z Rosji w bilonie miedz. 300,000 rb. (str. 46) i z dn. 20 lutego 1865 r. na emisję drugich 500.000 rb. w bilonie srebrnym i na sprowadzenie jeszcze 300 tys. rb. z Rosji w bilonie miedzianym (str. 51).

Rozporządzenie to poprzedzono rozesłaniem po kraju w grudniu 1864 roku i na początku 1865 r. 230.000 rb. bilonu miedzianego, z nadesłanych w międzyczasie z Rosji 300.000 rb. oraz 145.000 rb. bilonem srebrnym.

Był to krok bardzo rozsądny, gdyż przygotował odpowiedni grunt dla możliwie spokojnego przeprowadzenia wykupu prywatnych bonów zdawkowych. Rozporządzając stosunkowo znacznemi rezerwami bilonu, Komisja Przychodów i Skarbu wysyłała natychmiast na każde żądanie odpowiedniej kasy powiatowej jednorazowo znaczniejsze sumy bilonu, bo 2.000 - 12.000 rb. 

Do jakiego stopnia jednak rynek pieniężny był wyczerpany z bilonu dowodzi fakt, że pomimo nawet tak energicznej akcji nie udało się w krótkim czasie przełamać od 10 lat panującego braku drobnych. 

Dnia 22 marca 1865 r. naczelnik powiatu Stopnickiego pisze: “Pomimo otrzymanych z Kasy Głównej Królestwa zasiłków w monecie bilonowej, w ogólności w kursie brak takowej monety postrzegać się daje”. 

Pod datą 9 lipca 1865 r. mamy znów raport naczelnika powiatu Zamojskiego, który donosi: “Nadesłaną bilonem sumę 6.312 rb. kasa powiatowa w ciągu jednego tygodnia na bilety Cesarstwa wymieniła”. 

Widzimy więc, że głód drobnych był jeszcze wśród ludności bardzo potężny, gdyż, pomimo, że wymieniano poszczególnym osobom maximum 15 rb. jednorazowo, - odpływ drobnych w tak małem miasteczku jak Zamość sięgał 1.000 rb. dziennie. 

Sytuacja zaostrzyła się szczególnie w lipcu i sierpniu z powodu żniw, a więc zwiększonych wypłat robotnikom rolnym, gdyż z powodu reformy 1864 roku wówczas już w całym kraju rolnictwo przeszło na robociznę opłacaną gotówką. 

Położenie pogorszyło się jeszcze przez to, że Kasa Główna Królestwa wyczerpała cały swój zapas bilonu, zanim nadszedł obiecany drugi transport 300.000 rb. miedzi rosyjskiej. Dopiero w sierpniu 1865 r. przybycie pierwszej części tego transportu w sumie 150.000 rb. i rozesłanie go po kraju usunęło obawę nowego przesilenia bilonowego.

Był to jednocześnie niejako kryzys długotrwałej choroby, gdyż od tego czasu sytuacja zaczyna się wyraźnie i szybko poprawiać. We wrześniu 1865 roku mamy do zanotowania raport naczelnika powiatu Hrubieszowskiego, wprawdzie jeszcze niezbyt optymistyczny, jednakże nie malujący już sytuacji w tak czarnych barwach, jak dotychczas. Brzmi on: “Moneta zdawkowa w bilonie i miedzi, jakkolwiek widziana jest w obiegu, wszelakże ta nie jest wystarczająca na załatwienie potrzebnego jej kursu między publicznością”.

Natomiast w październiku sytuacja zupełnie się już wyjaśniła. Naczelnik powiatu Krasnystawskiego pisze 21 października 1865 r.: “Po drobne pieniądze nikt się teraz nie zgłasza, a nawet na robione propozycje, żeby kontrybuenci zgłaszali się po drobne, jeżeli ich potrzebują, dają odpowiedź, że takowych obecnie jest dosyć w kursie”.

Nasycenie rynku bilonem miało przedewszystkiem ten skutek, że zezwoliło na ostateczne zlikwidowanie wszystkiech kartek prywatnych w przewidzianym terminie do dn. 1 stycznia 1866 r. 

Wykup bonów odbywał się naogół bez większych tarć, w każdym razie w aktach Komisji Przychodów i Skarbu nie znalazłem żadnych skarg w tej materji ze strony osób prywatnych. Przeciwnie, nawet poszczególni gubernatorowie cywilni donosili w swych raportach o stanie sprawy, że w ich okręgu wszystkie kartki prywatne zostały wykupione przez emitentów. 

Jeden tylko fabrykant łódzki, Geyer, którego kartek pozostało jeszcze w obiegu na 28.000 rb. zawiesił ich wymienialność, sprawa zaś jego została skierowana do prokuratora.

W aktach niema wytłomaczenia tego dziwnego w każdym bądź razie faktu. Przypadkowo jednak w ogłoszeniu firmy Geyer, zamieszczonem w Przeglądzie Gospodarczym z dnia 1 stycznia 1927 r. na str. 28, gdzie podana jest historja fabryki Geyera, zauważyłem następującą wzmiankę, odnoszącą się do ówczesnego okresu:

“Szybki rozwój zakładów firmy zatamowany został na pewien czas ciężkim stanem przejściowym po latach 1862 - 1863, spowodowanym w znacznej mierze pojawieniem się na rynku pieniężnym Łodzi podrobionych bonów pieniężnych firmowych. W owym bowiem czasie przemysłowcy łódzcy naskutek dotkliwego braku monety obiegowej, zmuszeni byli emitować własne bony pieniężne”.

Czy wzmianka powyższa odpowiada rzeczywistości, nie mogłem, niestety, sprawdzić, w każdym zaś razie jest ona bardzo prawdopodobna. 


Kształtowanie się obiegu pieniężnego Królestwa po roku 1865

Mniej pomyślnie, niż proces wycofania prywatnych kartek zdawkowych, ukształtowała się elastyczność i dogodność naszego obiegu pieniężnego.

Naskutek bowiem w tłoczenia weń w latach 1864 - 1866 nieproporcjonalnie dużej ilości bilonu miedzianego, bo 900 tysięcy rubli, kanały obiegowe nadmiernie zapchane zostały przez ciężką i niewygodną monetę miedzianą, podczas gdy ilość bilonu srebrnego, jako lżejszego, a więc i bardziej dogodnego, była nadal wysoce niedostateczna. 

Zatem już od końca 1865 r. zaczynają się mnożyć raporty naczelników powiatowych, uskarżających się na tę niedogodność. Naczelnik powiatu Siedleckiego 21 listopada 1865 r. donosi: “Włościanie, płacąc rozmaite należności, przy każdym z takowych po kilka, a nawet kilkanaście rubli monetą miedzianą wnoszą, przez co utrudniają znakomicie pobór, i poborca, dla braku czasu, musi odmawiać przyjmowania monety miedzianej”.

Raport ten jest doskonałą ilustracją tego, jak życie gospodarcze starało się wyzbyć zbędnych, a nawet zawadzających mu monet miedzianych. 

Natomiast i nadal powszechny istniał brak bilonu srebrnego. Dnia 15 stycznia 1866 r. gubernator Warszawski pisze na ten temat: ”W powierzonej memu zarządowi gubernji niemożliwem jest samą monetą miedzianą, bez bilonu srebrnego, zaspokoić wszystkie potrzeby miejscowej ludności, wobec czego zechce Wasza Wysokość rozporządzić nadesłanie do Kasy Gubernjalnej i powiatowej odpowiedniej sumy bilonu srebrnego”.

Zaś z powiatu Bialskiego donoszą 17 stycznia 1866 r.: “Żądający wymiany większych kwot, szczególniej wojskowi, nie chcą przyjmować monety miedzianej z powodu niedogodności jej utrzymywania i żądają srebra lub bilonu”. 

Podobnie z powiatu Sieradzkiego 28 grudnia 1865 r. komunikują: “W okolicy tutejszej dosyć jest w kursie monety miedzianej i z tego powodu już mało kto zgłasza się po jej wymianę, ale brak jest zupełny bilonu”.

Niestety, Komisja Przychodów i Skarbu nie mogła absolutnie na te raporty reagować, gdyż jej zapas bilonu został już w zupełności wyczerpany. 

Przewidując wprawdzie taką sytuację, Koszelew, Dyrektor Komisji Przychodów i Skarbu zwrócił się jeszcze w sierpniu 1865 r. do rządu centralnego za pośrednictwem Rady Administracyjnej z prośbą o udzielenie mu zezwolenia na wybicie jeszcze 500.000 rb. w bilonie srebrnym z datą i stempla 1840 roku, pomimo, że w odpowiedzi swej z dn. 20 listopada 1865 r. rząd rosyjski kategorycznie zapewniał, że w przyszłości bezwzględnie nie będzie udzielał żadnych zezwoleń na bicie bilonu pod starym stemplem.

Zgodnie też z powyższem otrzymano odpowiedź odmowną, z zaznaczeniem jednak, że na żądanie, może być wysłaną do Królestwa rosyjska moneta miedziana. 

Pomimo to, stan obiegu pieniężnego w pierwszych miesiącach 1866 r. zmusił Koszelewa do zwrócenia się dnia 16 marca 1866 r. po raz drugi do Rady Administracyjnej z prośbą o wyrobienie jednakże w Petersburgu pozwolenia na wybicie 500.000 rb. w bilonie srebrnym dawnego stempla. 

Tym razem Rada Administracyjna nie zwróciła się nawet z powyższą prośbą do rządu centralnego, uważając ją za przesądzoną zgóry w sensie ujemnym. 

W ten sposób kontyngens z dnia 20 lutego 1865 r. na wybicie 500.000 rubli bilonu pod stemplem i z datą 1840 r. stał się naprawdę ostatnim i zrealizowana została definitywnie zasada jedności monetarnej Królestwa Polskiego z Rosją, na której przeprowadzeniu rządowi rosyjskiemu zależało do tego stopnia, że poświęcił dla niej najżywotniejsze interesy gospodarstwa krajowego, zarażając swą własną chorobą walutową zdrowy ustrój pieniężny Królestwa. 

Dopiero rok 1867 przyniósł pewne odprężenie w obiegu bilonowym kraju. W tym bowiem roku rząd rosyjski dekretem z dnia 21 marca ustanowił nowy bilon srebrny po 20, 15 i 10 kop. próby obniżonej do 48, czem zabezpieczył jego podwartościowość, a tem samem i pozostawanie w obiegu.

Z jednego kg. czystego srebra bito za 111,11 rb. bilonu, podczas gdy monet pełnowartościowych tylko 55,5676 rb., a więc dwa razy mniej. Bicie więc bilonu o wartości substancjonalnej równej tylko 50% jego nominalnej wartości w zupełności wystarczyło, aby utrzymać go w obiegu, gdyż rubel papierowy wahał się wówczas w granicach 70 - 80% swej nominalnej wartości. 

Co zaś do monety miedzianej, to w tym samym dekrecie postanowiono zmniejszyć jej wielkość, ustanawiając, że z puda miedzi zamiast dawnych 32 rubli bić się będzie nadal 50 rb. bilonu nominalnej wartości. W ten sposób, czyniąc monety miedziane o przeszło 30% lżejszemi, a więc i dogodniejszemi w obiegu, starano się złagodzić przeładowanie obiegu pieniężnego monetą miedzianą, oraz możliwie zmniejszyć zapotrzebowanie na bilon srebrny. 

Niestety, okresu tego (1868 r.) bliżej zbadać nie mogłem, gdyż w tym właśnie czasie rząd rosyjski przeprowadził zupełną reorganizację ustroju wewnętrznego Królestwa, kasując wszelkie władze centralne i, jednocząc byłe Królestwo Kongresowe z Cesarstwem, jako 10 zachodnich gubernji Rosji. Z tego też względu, wszelkie akty zarządu krajowego urywają się na r. 1868. 

Badałem nawet tak zwane akty senatora Markusa, obejmujące przejściowy okres reorganizacji i doprowadzone do 1872 r., żadnych jednak danych, dotyczących obiegu bilonu, tam nie odnalazłem.

Fakt powyższy pozwala jednak na wysnucie wniosku, że w tym okresie kwestja bilonowa rzeczywiście przestała być sprawą zasadniczą, absorbującą specjalnie władze. Nowy rosyjski bilon srebrny z 1867 r., napływając stale do kraju, zmniejszył stopniowo przeciążenie obiegu miedzią, która ze swej strony została również bardziej, przystosowana do potrzeb praktycznych przez zmniejszenie swej wagi. Obadwa te czynniki, działając łącznie, unormowały ostatecznie nasz obieg bilonowy, i po 13 z górą latach kwestja drobnych przestała wogóle istnieć.  

Jako widomy znak przeżytego kryzysu pozostały tylko w obiegu dawne 5-cio i 10-cio groszówki polskie z datą i stemplem 1840 r., o które w latach przesilenia trzeba było prowadzić tak ostrą walkę z rządem rosyjskim. 

Kursowały one prawie do końca XIX w., bo dopiero dekret z 8 czerwca 1888 r. zarządził ich wycofanie z kursu. Przyczem, aby w możliwie krótkim czasie monety te wycofać z obiegu i zniszczyć z nim ostatnią redutę polskości, ustanowiono następujący mechanizm ich wycofania: 

Art. 1. Kasy państwowe mają przyjmować polską monetę bilonową (pod nazwiskiem dziesiątki i piątki) do 30 kwietnia 1889 r. 

Art. 2. Od 1 maja 1889 r. do 1 stycznia 1891 r. kasy państwowe mają przyjmować monetę bilonową przy wypłatach i na wymianę z obniżeniem jej nominalnej wartości: do 1 listopada 1889 r. - o 10%; od 1 listopada 1889 r. do 1 maja 1890 r. - o 25% i od 1 maja 1890 r. do 1 stycznia 1891 r. - o 50%. 

Art. 3. Od 1 stycznia 1891 r. należy wstrzymać zarówno przyjmowanie monety bilonowej do kas skarbowych, jak i obieg tejże pomiędzy osobami prywatnemi. 

Co do ogólnej historji walutowej w pozostałych latach XIX w., to zlewa się ona już zupełnie z historją walutową Cesarstwa, która w tym właśnie okresie wkracza na bardziej normalne tory, niż dotychczasowe drogi jej rozwoju. 

Rok 1867 zaznacza się w Rosji, jako początek pewnej powolnej, lecz stałej poprawy stosunków. W dniu 2 lipca 1867 r. Bank Państwa zezwolił osobom prywatnym na składanie monet złotych i walut na rachunek bieżący w rublach srebrnych oraz rozpoczął skup kruszców według ich ceny giełdowej. 

Posunięcia te pozwoliły na skupienie w latach 1867 - 1874 złota i srebra za 219.482.212 rb., podczas gdy cały fundusz wymienny w 1867 r. wynosił 57.710.460 rb. Dowodzi to zupełnej zmiany sytuacji i ostatecznego uregulowania życia finansowo - gospodarczego Rosji, a więc i Królestwa Polskiego, zupełnie już wówczas z nią zunifikowanego. 

Położenie skarbu poprawiło się również do tego stopnia, że już w 1873 r. spłacił on Bankowi Państwa cały swój płynny dług z czasów krymskiej wojny. 

W ten sposób w 1875 r. grunt do reformy walutowej był już zupełnie przygotowany. Przeszkodziła jej jednak wojna turecka 1876 - 1882 r., wyczerpując nagromadzone rezerwy i, jak każda zresztą wojna, powodując nową inflację. 

Tym razem zdołano jednak sytuację prędzej opanować, gdyż już w 1881 roku zaczęto wycofywać emitowane w latach 1876 - 1880 bilety kredytowe, z drugiej znów strony, olbrzymi rozrost wytwórczości i wzmożone tętno życia gospodarczego, wymagającego coraz to większych środków obrotowych, pozwoliło na zatrzymanie w obiegu znacznej części tej wojennej emisji tak, że ogólna ilość biletów kredytowych w obiegu została w latach 1885 - 1891 ustabilizowana na stosunkowo wysokim poziomie - 1.046.000.000 rb. 

W okresie tym emitowano na cele wojenne 417.000.000 rb. Kaufman, op. cit. str. 209.

Fundusz wymienny wzrastał stopniowo, osiągając niespotykane przedtem rozmiary, a więc z 381.000.000 rb. w 1887 r. wzrasta do 475.000.000 rb. w 1890 r. i do 911.000.000 rb. w 1895 r. 

Zyskuje też powoli prawo obywatelstwa zdanie ministra Wiszniegradzkiego z 1887 r., że: “Doprowadzenie rubla kredytowego do jego nominalnej wartości jest nietylko niemożliwem, lecz i niepożądanem, dlatego obecnie dążyć tylko należy do utrwalenia wartości rubla kredytowego, biorąc za podstawę kurs, który od dłuższego czasu byłby utrzymywany”.

Po dłuższych dyskusjach Komitet finansowy poparł tę zasadę w całej rozciągłości, uznając, że należy oprzeć się na kursie 1 ½ rb. kredytowego za 1 rb. złoty - “gdyż w przeciwnym razie reforma nie mogłaby być uskutecznioną bez głębszego wstrząsu dla całego ustroju gospodarczego państwa”. 

Dnia 8 maja 1895 r. zezwolono na umowy na walutę kruszcową między osobami prywatnemi, oraz zarządzono przyjmowanie jej przez kasy skarbowe.

Dnia 14 marca 1896 r. minister skarbu, Witte, przedstawił na Radzie Państwa swój projekt o naprawie ustroju pieniężnego, oparty na monometaliźmie złotym, zaś dnia 3 stycznia 1897 r. wyszedł dekret carski o przebiciu na starych półimperjałach cyfry 5 na 7 ½, zaś na imperjałach cyfry 10 na 15, przy zachowaniu dawnej ilości złota. 

Była więc to jakby odwrotna dewaluacja, polegająca na dostosowaniu wartości pieniędzy kruszcowych do rzeczywistego kursu pieniędzy papierowych. 

Naskutek tego zmniejszono zawartość złota w jednym rublu do 66 ⅔% jego poprzedniej zawartości, co odpowiadało ściśle ustabilizowanemu oddawna kursowi 1 ½ rb. w biletach kredytowych za 1 rb. złoty dawnego stempla. 

Zarządzono też, rozumie się, - nieograniczoną wymienialność biletów kredytowych na te nowe imperjały. 

W ten sposób Rosja, a z nią i ziemie byłego Królestwa Kongresowego, po dłuższym przygotowawczym okresie otrzymały zdrową walutę złotą, jeden z najważniejszych warunków normalnego rozwoju gospodarczego.

keyboard_arrow_up